Turkmeńskie wesele

Stanisław Kozłowski | Zwyczaje
Turkmeńskie wesele
Turkmenka

Wesele to najważniejsze i długo wyczekiwane święto w każdej turkmeńskiej rodzinie. W dzisiejszych czasach tradycyjne obrzędy weselne w miastach uległy przekształceniu, z kultowych rytuałów stały się bardziej ukłonem w stronę tradycji, ściśle przestrzegane niegdyś zasady są często tylko schematycznie zaznaczone w ślubnej ceremonii. Najbardziej żywy rytuał weselny pozostał jeszcze na wsi, chociaż i tam nawet najstarsi aksakałowie już nie pamiętają wszystkich szczegółów dawnych uroczystości. Nawiasem mówiąc, „aksakał” to używane przez Turkmenów i inne narody Kaukazu i Azji Środkowej określenie starszego, czcigodnego człowieka – od słów „ak” = biały i „sakal” = broda.

Kiedyś małżeństwa w Turkmenistanie zawierano w bardzo młodym wieku. Starszyzna rodów dobierała pary na długo przed ich pełnoletnością, dlatego też instytucja i ceremonia swatów po prostu nie istniała. Na naradzie krewnych ustalano warunki przeprowadzenia ceremonii i wyznaczano datę uroczystości.

Zwykle starano się organizować wesele w poniedziałek – dzień uważany przez Turkmenów za szczęśliwy. „Heroldowie” ogłaszali radosną wiadomość w całym aule i najbliższej okolicy. Następnego dnia najbardziej szanowana kobieta w wiosce przychodziła do domu narzeczonej, aby rozpocząć szycie weselnych strojów i gromadzenie niezbędnych w nowym życiu przedmiotów: dywanów, ubrań, sprzętu gospodarstwa domowego.

Do kroju i szycia sukni także wybierano „dobre” dni. Tkaninę na weselny strój otrzymywano z domu narzeczonego. Wykrojem, zgodnie z tradycją, zajmowała się szanowana w wiosce kobieta, matka wielu dzieci. Pozostałe po wykroju ścinki zabierały przyjaciółki narzeczonej „na szczęście”.

Suknia panny młodej przy całej powściągliwości i zachowawczości kroju, zawsze była bogato zdobiona haftem i wyrobami jubilerskimi, które przyszywano na piersi w kilku rzędach, i które służyły jako amulety. Przy poruszaniu się ozdoby wydawały melodyjny dźwięk i w ten sposób odpędzały złe duchy, które, zgodnie z wierzeniami, kręcą się wciąż wokół panny młodej, zwabione jej urodą. W ogóle narzeczoną przed ślubem chroniono przed złymi siłami na różne sposoby: okrywano ją od stóp do czubka głowy narzutami, wplatano w ślubny strój mnóstwo amuletów, od kosmyków wielbłądziej sierści do świńskich zębów; ozdabiano ręce dziewczyny rozmaitymi talizmanami chroniącymi od uroku.

Główne uroczystości weselne Turkmenów odbywały się w domu narzeczonego, chociaż rozpoczynały się w domu narzeczonej. Tam przed weselną ceremonią zabijano tyle sztuk bydła, ile planowali zabić rodzice narzeczonego – zwykle po dziesięć sztuk z każdej strony.

Wczesnym rankiem do domu panny młodej przychodziły przyjaciółki i odprowadzając ją śpiewały wesołe pieśni. W żartobliwy sposób krytykowały wymyślone i rzeczywiste cechy narzeczonego, a jego krewniaczki próbowały im się sprzeciwiać i wychwalały zalety przyszłego męża.

Zgodnie z tradycją, przed przyjściem po narzeczoną weselnego korowodu, nakładano jej na głowę – udając przemoc - specjalną narzutę. Wesołe zamieszanie prowokowali zawsze teściowie – z jednej i drugiej strony – odgrywając zawsze istotną rolę w nawiązaniu pierwszego kontaktu między młodożeńcami.

Orszak weselny wyglądał bardzo malowniczo. Wystrojone kobiety siedziały na wielbłądach w specjalnie przygotowanych budkach, a karawanę otaczali uzbrojeni jeźdźcy. Dla narzeczonej była przygotowana specjalna kibitka ozdobiona frędzlami ze wszystkich stron, a na szyi wielbłąda wisiał dzwonek. Orszak weselny był załadowany podarkami dla krewnych narzeczonej.

Podjeżdżając po narzeczoną, orszak zatrzymywał się w odległości pół kilometra od wsi, a posłańcy byli wysyłani do jej domu. Po otrzymaniu radosnej wieści, zaczynano pośpiesznie przygotowywać się do drogi. Wystrojoną dziewczynę wyprowadzano z domu, gdzie czekał na nią wysłannik w towarzystwie starszego brata narzeczonego. Narzeczoną sadzano do przygotowanego powozu i karawana ruszała w stronę wsi narzeczonego.

Podczas całej ceremonii przekazywania narzeczonej jej narzeczonemu, teściowie, przyjaciółki i mieszkańcy wioski próbowali zatrzymywać pochód i w formie okupu dostawali prezenty – tkane chusty albo kawałki materiału. Najbardziej pożądanym podarkiem było otrzymanie skrawka tkaniny, pozostałej po wykrojeniu sukni ślubnej.

W otoczeniu jeźdźców orszak przybywał wreszcie do domu narzeczonego, gdzie też i odbywały się główne uroczystości. Do przeprowadzenia najważniejszej ceremonii na podwórzu budowano duży podest, na którym młodożeńcy mieli wypowiadać słowa uroczystej ślubnej modlitwy, po której rozpoczynało się właściwe wesele.

Pierwszy kontakt nowożeńców następował wtedy, gdy pan młody, otoczony tłumem zaproszonych gości, zaczynał wypróbowywać świeżo poślubioną żonę, polecając jej wykonanie różnych czynności, na przykład: rozwiązać pas, zdjąć buty itd. Wszystko to dziewczyna powinna zrobić na ślepo, z zakrytą twarzą. Żartobliwe działania symbolizowały bezwarunkowe w przyszłości posłuszeństwo żony i gotowość do spełniania wszystkich jego kaprysów.

Po ceremonii pierwszej znajomości przyjaciele pana młodego odprowadzali go do kobiecej części domu, do młodej żony. Przy drzwiach jej izby czekał go „zaciekły opór” ze strony kobiet. W nierównej walce zwyciężał, oczywiście, pan młody i odbierał od czujnych strażniczek kawałki cukru, które potem, zgodnie z tradycją, miał rozrzucić koło weselnego łoża. W obejściu pełną parą szło wesele, ale młodzi już nie brali w nim udziału.

Zwykle z okazji wesela, jeśli wypadało ono w jesieni (koniec żniw) albo na początku wiosny (przed siewami), organizowano też ludowe festyny. Odbywały się wtedy konne gonitwy, walki psów i różne zawody. Dla uczestników zawodów najcenniejszą nagrodą była czerwona chustka – ważny atrybut weselnego rytuału, mający stare, sakralne znaczenie.

Następnego dnia do izby młodej żony przychodziły kobiety, które obdarowywały ją prezentami i próbowały rozweselić. Wesele trwało tak przez kilka dni. Pan młody znikał w tajemniczy sposób rankiem i pojawiał się dopiero z nastaniem zmierzchu.

Kolejnego dnia teściowa przyprowadzała do synowej małego chłopca, kładła na podłodze bawełniany materac, przykrywała chustą i prosiła dziecko, aby na niej skakało. Ten obrzęd symbolizował życzenie synowej urodzenia wielu synów.

Po kilku dniach po nocy poślubnej, młoda żona powinna zmienić strój panieński na suknię mężatki. To zdarzenie odbywało się w żartobliwej walce koleżanek młodej żony ze starszymi kobietami z rodziny pana młodego. Dopiero po interwencji starszych bójka ustawała, a dziewczynie zaplatano warkocze, opuszczając je na plecy. Dziewczęce nakrycie głowy przekazywano młodszej siostrze pana młodego, a młoda żona wkładała nakrycie stosowne dla kobiety zamężnej.

Dopiero po zmianie ubioru młoda żona miała prawo odwiedzić sąsiadów i innych mieszkańców wioski, od których otrzymywała zaproszenie na obiad.

Szczególnie uroczyście odprawiano obrzęd czasowego powrotu młodej żony do domu rodziców. Orszak z młodą mężatką składał się trzech-czterech wielbłądów i towarzyszyli jej rodzice jej męża. Wiedząc o tym ojciec dziewczyny zabijał barany i przygotowywał przyjęcie dla nowych członków rodziny. Ta ceremonia odbywała się w różnym okresie po ślubie - od miesiąca do roku – i była uważana za obowiązek. Młoda żona wracała symbolicznie do rodziców, gdzie czekała na cały kałym nowo poślubionego męża (wykup dawany jej rodzicom przez narzeczonego). Poza tym, ten obrzęd pozwalał lepiej poznać się i zaprzyjaźnić rodzicom młodożeńców.

Okres przebywania dziewczyny w rodzinnym domu był różny i zależał wprost od zamożności jej młodego męża. Jeśli nie był w stanie zapłacić „kałym”, nowa rodzina mogła wziąć go do siebie w charakterze robotnika do swojego gospodarstwa. Dlatego kiedy w turkmeńskiej rodzinie przychodził na świat chłopiec, jego rodzice od razu zaczynali zbierać pieniądze na przyszły kałym-wykup. Z kolei w mało zamożnych rodzinach, kiedy rodziły się dziewczynki, ogromne nadzieje wiązano z ich korzystnym zamążpójściem, chociaż tradycyjnie bardziej wyczekiwano jednak chłopca.

Kiedy młody zięć w pełni wywiązał się z obowiązku wykupu, zapraszano na następny dzień jego krewnych. Dzielny zięć otrzymywał jedwabny czerwony chałat i w ciągu trzech dni miał obowiązek przychodzić i witać się z teściem i teściową, którzy częstowali go różnymi przysmakami i starali się jak najlepiej ugościć. Za każdym razem wychodząc, zięć zostawiał na stole kilka srebrnych monet na znak wdzięczności. Na trzeci dzień teść zwykle dziękował zięciowi za uwagę i prosił, aby więcej się trudził. Od tego dnia zaproszenia do odwiedzin przychodziły już od rodziców chłopaka.

Ta tradycja sprzyjała umocnieniu więzi między nowo spokrewnionymi rodzinami. Dzisiaj wiele dawnych zwyczajów poszło w zapomnienie, ale wplatanie wątków tradycyjnych obrzędów do ceremonii ślubnej ma ważne znaczenie emocjonalne. W końcu wesele to nie tylko wesoła zabawa przez kilka dni, ale przede wszystkim nadzieja na długie i szczęśliwe życie.


Przyjaciele Piekiełka
Artom.Audio
Szkoła Tańca Hamsa
Galeria Oławska

© Piekielko.com