Skąd się bierze miłość

Piekiełko | Rozmaitości
Skąd się bierze miłość

Ona i on gdzieś się poznają. Świata poza sobą nie widzą. Oczy im lśnią, całują się na ulicy i w tramwaju, trzymają się za rączki, a jak już pójdą do łóżka, to z niego nie wychodzą.

Nazywa się to namiętnością albo miłością romantyczną. Włoscy naukowcy zbadali, że w organizmie wzrasta wówczas gwałtownie tzw. czynnik NGF (ang. nerve growth factor = czynnik wzrostu nerwu). Jednak bez względu na temperaturę tego emocjonalnego szaleństwa po roku mamy je z głowy - NGF wraca do przeciętnego poziomu. Natura widać uznała, że te 12 miesięcy wystarczy, żebyśmy mogli dać życie kolejnej istocie, czyli spełnić posłannictwo genów.

No dobrze, ale przecież ludzie zazwyczaj są ze sobą dłużej niż rok! I potem też mają dzieci! Czy to znaczy, że już się nie kochają?

Intymność, czyli inwestycja

Profesor Bogdan Wojciszke z PAN, najlepszy w Polce znawca tematu, autor książki "Psychologia miłości", twierdzi, że na to niezwykłe uczucie składają się trzy elementy: namiętność, intymność i zobowiązanie. - Trzeba pogodzić się z tym, że miłość jest zmienna. Nie można nazywać nią tylko jednej z tych faz - mówi.

Jednak gdyby nie wrodzona zdolność człowieka do zakładania trwałych związków oraz instynktowna potrzeba bliskiej więzi z drugim człowiekiem, nic by z miłości nie wyszło. Trwałe związki są niezbędne po to, by zajmować się potomstwem, aż dorośnie - tak długo mają dzieci przy sobie tylko ludzie!

- Jest sporo prawdy w tym - mówi Bogdan Wojciszke - że człowiek wymyślił miłość idealną, żeby uciec od biologicznej, przyziemnej strony swojej natury.

Bezinteresowni bywamy krótko - tylko w pierwszej, romantycznej fazie miłości. Potem oczekujemy, żeby partner był dla nas wsparciem, żeby nas rozumiał i w potrzebie pomógł. To jest właśnie intymność.

- Stały związek dwojga osób to jest interes - potwierdza prof. Wojciszke. Jednak ludzie wiążą się w pary ze świadomością, że na zwrot inwestycji mogą czekać bardzo długo albo w ogóle się go nie doczekać. Co więcej, całymi latami mogą o żadnym interesie nawet nie napomknąć. Jest tak, gdy on i ona dają sobie nawzajem mniej więcej tyle samo.

Interesy wychodzą na wierzch, kiedy w związku zaczyna dziać się źle. Wzajemne pretensje potrafią wtedy zabić miłość.

Żona jedna, bo tania

- Badania wskazują, że zdumiewająco duża liczba kobiet godzi się dzielić tym samym mężczyzną, jeśli tylko jest on odpowiednio bogaty - mówi prof. Wojciszke.- Gdyby związały się z kimś na wyłączność, ale biednym, straciłyby bezpieczeństwo materialne. Tak nas ukształtowała ewolucja - mężczyzna dostarczał jedzenie i opał, dzięki którym kobieta chroniła siebie i potomstwo.

Ale niech panowie jeszcze nie triumfują. - Nawet tam, gdzie dopuszcza się wielożeństwo, większość mężczyzn żyje z jedną żoną - kontynuuje Wojciszke. - Posiadanie dwóch i więcej małżonek jest zbyt kosztowne. - Dzieje się tak, mimo że monogamia, czyli jednożeństwo, wcale nie leży w męskiej naturze i występuje w niewielu kulturach na świecie.

Ludzie wolą myśleć, że wielka, prawdziwa miłość przytrafia im się tylko raz. Brzmi to romantycznie. Prawda już taka romantyczna nie jest.

Nic pod przymusem

- Żeby kochać, trzeba nie mieć obciążeń - wyjaśnia prof. Wojciszke.- To bardzo krótki okres w naszym życiu, kiedy jesteśmy już dorośli, a jeszcze nie mamy zobowiązań. Gdy zakochamy się właśnie wtedy, natychmiast je zaciągamy. Wówczas trudno zakochać się szczęśliwie ponownie, bo to wywołuje straszne komplikacje.

Jeśli związek kobiety i mężczyzny ma przetrwać, oboje muszą się o to postarać. Kobieta, żeby nie wykończyć faceta psychicznie lub żeby nie uciekł on, gdzie pieprz rośnie, w żadnym wypadku nie powinna pytać go z natarczywością katarynki: - Ale czy ty mnie kochasz? - i wywracając oczami żądać, by co dzień deklarował jej miłość.

- Panie definiują siebie poprzez bliskość z innymi ludźmi, bardziej niż panowie potrzebują wspólnoty - tłumaczy Wojciszke. - Taka jest nieuchronna konsekwencja biologii. To ona, nie on, karmi dziecko piersią.

Jednak mądra kobieta powinna wiedzieć, że mężczyzna zmuszony do wyrażania emocji czuje się jak Piekarski na mękach. On po prostu na tej dziedzinie słabo się zna, ma kłopoty z rozpoznawaniem subtelności i odcieni uczuć.

O czym wie dojrzała miłość

Jednak prof. Wojciszke uważa, że od czasu do czasu musi się przemóc i przestrzegać rytuału wygłaszania zaklęcia: Kocham cię. Chociażby dlatego, że zgorzkniała, niezaspokojona pod względem emocjonalnym żona łatwo zamienia się w zrzędzącą heterę, a i łatwiej usprawiedliwi sobie skok w bok.

Mało prawdopodobne, że kiedykolwiek zmieni się ta podstawowa reguła rządząca związkiem dwojga ludzi - jemu zawsze będzie za mało seksu, jej uczuć.

Dojrzała miłość o tym wie.

Jakkolwiek byśmy próbowali rozprawić się z miłością za pomocą rozumu, jest ona szczytowym osiągnięciem człowieka. Autor "Psychologia miłości" podkreśla, że nie ma uczucia bardziej skomplikowanego, wielopiętrowego. Żadne nie jest tak pełne sprzeczności.

- Nie spotykamy takiego uczucia w świecie zwierząt. Szczególnie, gdy kochamy dłużej. Wtedy jest ono najbardziej ze wszystkich ludzkie.


Przyjaciele Piekiełka
Artom.Audio
Szkoła Tańca Hamsa
Galeria Oławska

© Piekielko.com