Kulty cargo – na styku dwóch światów

Kulty cargo – na styku dwóch światów

Międzykulturowy kontakt zawsze pociąga za sobą zmianę. Często dzieje się tak nawet wówczas, gdy obcy przybysze wcale nie chcą bratać się z tubylcami. Druga wojna światowa to czas, w którym na terenie Nowej Gwinei i Melanezji coraz częściej zaczęli pojawiać się Biali. W odpowiedzi na ich obecność rozkwitać zaczęły kulty cargo – ruchy, które w sposób zupełnie niezwykły zinterpretowały nową rzeczywistość.

Biali – duchy, magowie czy zwykli złodzieje?

Postać kulturowego herosa pojawia się w wielu mitologicznych systemach na całym świecie. Ów niezwykły bohater, bądź czasem grupa bohaterów, to nie tylko persona władająca niezwykłymi mocami, ale i inicjator całej cywilizacji. To właśnie heros w dawnych czasach przyniósł ludziom religijne mity i obrzędy, on też sprowadził na ziemię wszelkie narzędzia i pokazał, jak nimi się posługiwać. W myśl papuaskich wierzeń ta wiekopomna rola w udziale przypadła przodkom.

Biali na Nową Gwineę przybywali statkami i samolotami i jedne, i drugie po brzegi wypełnione były rozmaitymi dobrami. Lokalna ludność obserwowała przywożone na wyspę cuda, Europejczycy i Amerykanie pieczołowicie dbali jednak o to, by nie miała ona do nich dostępu. Papuaska wizja świata zakładała, że niegdyś zachwiana została początkowa kosmiczna równowaga. Oczekiwanie na odtworzenie utraconego raju łączono z przeświadczeniem, że od strony wody powrócą w końcu łodzie umarłych. Wierzono więc, że na ziemski ląd znów przybędą przodkowie wraz z całym swym materialnym dobytkiem.

Początkowo niewielu Białych docierało na Nową Gwineę – tych utożsamiano z duchami. Z biegiem czasu nieco zmodyfikowano tę pierwotną koncepcję. Uznano, że nowi przybysze są jednak ludźmi, którym za pomocą magicznych formuł i rytuałów udało się wejść w dobry kontakt z przodkami. Niektóre z interpretacji posuwały się jeszcze o krok dalej. Zgodnie z nimi Biali sprytem i nieuczciwymi zagrywkami przejmować mieli rzeczy, które przodkowie wysyłali Czarnym

Papuaskie lotniska w środku dżungli

Papuasom sprawa wydała się prosta. W celu odbicia dedykowanych im towarów wybudować powinni magazyny, porty i lotniska. Oczywiście przedsięwzięcie to wzbogacone musiało być też szczyptą rytuałów. W zakresie tym główną inspiracją stał się Stary Testament, obrzędy, jakie odbywały się w kościołach oraz zwyczaje podpatrzone u stacjonujących na wyspie żołnierzy.

Po II wojnie światowej, gdy radykalnie zmalała ilość lądujących samolotów, miejscowi na dobre postanowili wziąć sprawy w swe ręce. Karczowali oni pasy startowe, a wzdłuż nich rozpalili sygnalizacyjne ogniska. Tuż obok wznoszono wieże opatrzone bambusowymi antenami, w środku zaś zasiadali ludzie w drewnianych słuchawkach na uszach. Magia sympatyczna, zakładająca, że analogiczne działanie w konsekwencji doprowadzi do analogicznego efektu, zataczała tu jeszcze szersze kręgi. Papuasi ze słomy wznosili wielkie repliki samolotów, ubiorem upodabniali się do amerykańskich żołnierzy i niemal teatralnie odtwarzali plan dnia wojskowych.

Inne dość popularne praktyki cargo koncentrowały się wokół pieniędzy. Te wpierw wkładano w kopie teczek, zanoszono do lasu i tam chowano w specjalnych chatach. Tak zdeponowane oszczędności same miały się pomnażać.

Nowogwinejski obłęd? O co w tym wszystkim chodzi?

Na pierwszy rzut oka uznać można, że Papuasi postradali zmysły i popadli w szaleństwo. Inną możliwość interpretacyjną podsuwa nam jednak III prawo sformułowane przez Arthura C. Clarke'a. Brytyjski prozaik parający się fantastycznonaukową literaturą stwierdził, że „każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii”. Na terenie Nowej Gwinei Biali nie produkowali swych dóbr, z reguły nie naprawiali też raz zużytych sprzętów. Wszystko, co tylko do życia było im potrzebne, przywozili ze swych krajów – dla Papuasów brało się to znikąd. Radykalne oddzielenie obu kultur, brak dialogu, a przez to ograniczone możliwości poznania zrodziły powstanie wielu mitów. Wszelkie nowości tłumaczyć zaczęto starymi opowieściami. W zaistniałej sytuacji pewnie był to jedyny sposób na to, by to, co obce włączyć jakoś we własny system kulturowy.


Przyjaciele Piekiełka
Artom.Audio
Szkoła Tańca Hamsa
Galeria Oławska

© Piekielko.com